



"Wspomnienie"
Znowu usiadła na tej cholernej ławce w parku. Powrocił kłąb wspomnień. Na mokry lisć upadła pierwsza łza, za nią druga, trzecia... A serce, pekalo z tesknoty...
Jej córka miała 12 lat. Diagnoza była jednoznaczna: rak mózgu. Dowiedziawszy się o tym poprzecinała sobie ręce do krwi. Dlaczego jej kochana córka? Kochała wolność, zycie, zawsze uśmiechnięta, pełna optymizmu. Łudziła się że to tylko pomyłka, że ktoś zrobił jej „niezbyt” śmieszny żart. ALE TO BYŁA PRAWDA... Nie wyobrażała sobie życia bez jej kochanej Almelki... Ciągle wierzyła, że wszyko się zmieni, że jest nadzieja na ulecznie córki.
Codziennie razem chodziły do parku, potrafiły siedzieć tam godzinami. Były tak związane emocjonalnie, nikt i nic nie mógł przerwać tej więzi.Jednak los bz silniejszy... Zaczął się koszmar. Chemioterapia, cierpienie i ogromny ból bezradności. Patrzyła tysiące razy na łóżko Amelki i widziała jak powoli dziewczyna odchodzi... Codziennie było jej „mniej”. A mimo wszystko Amelka mówiła: „Mamo będzie dobrze!”. Miała wybór albo walczyć, albo wbić sobie nóż w serce. Próbowała się nie poddać. Ciągle wierzyła ze to będzie tylko zły koszmar. Boże ile by dała, aby znów pójść z Amelka do parku... Ile by dała żeby chociaż raz móc jeszcze raz pójść z nią na lody. Amelka leżała w szpitalnym łóżku, czuła że to koniec. Spojrzała jej głęboko w oczy... Nie było w nich nic... Amelka patrzyła się w głębie pokoju. Czuła, że córka nie ma już sily walczć... Nie mogła na to patrzeć... Miała wrażenie jakby ktoś mordował ja od sirotka. To niewyobrażalne co czuje matka w takiej sytuacji... Nagle podeszła do niej pielęgniarka. Spojrzała najpierw na Amelkę leząca w sali, a potem na nią. Powiedziała: „Odchodząc dzieci widza tunel.. i światło. Mają do wyboru Boga lub życie na ziemi, często wybierają to pierwsze...” I tak po prostu poszła dalej. Powiedziała i poszła dalej. Amelka zamknęła oczy... już po raz ostatni... „NIEEEEEEE!!!!” – rozległ się jej krzyk na całym korytarzu szpitala. Upadła. „Amelka, wróc, Amelka nie zostawiaj mnie!!! Nie możesz!!! Nie teraz, proszę!!! BOZĘ!!!... Lecz na nic zdały się jej krzyki i wołania. Amelka ją opuściła. Być może teraz będzie miała lepiej, nie będzie już cierpieć, ale uśmierciła za życia swoją matkę. Podali jej leki uspokajające. Nie dała rady. Spędziła dużo czasu na oddziale psychiatrycznym, przytulając poduszkę i wołając do niej „Amelko”. Czym sobie na to zasłużyła? Dlaczego Bóg zabrał jej jedyna córkę, która tak kochała? Jakie życie ma sens? PO co żyjemy skoro i tak będziemy mysieli umrzeć? Od tamtej pory minęło dużo czasu. A ona ciągle codziennie przychodzi na ta ławkę w parku i patrzy... Nie ma w niej nic... ani uczuć ani bólu. Jest jak automat który nie wie kim tak naprawdę jest... Nienawidzi tylko jednego... tego dnia w którym wygasła ostatnia iskierka nadzieii wraz z jej córka...

"Dawno temu byla dziewczyna ktora pokochala... to bylo bardzo dawno temu."
Dawno temu byla dziewczyna ktora pokochala... to bylo bardzo dawno temu. Zostala zraniona okrutnie przez chlopaka. On przez dlugi czas pokazywal jej ze nie warto z nim byc, ale ona nie rozumiala jego slow, nie chciala...bo wciaz go kochala. Pewnego dnia ludzie ktorych dziewczyna nazywa przyjaciolmi zdjeli jej klapki z oczu i ukazali prawdziwe oblicze chlopaka. Przez cala noc dziewczyna placzac myslala nad swoja miloscia. Postanowila zostawic chlopaka. Z bolem w sercu i z lzami w oczach rozstala sie ze swoja miloscia juz na zawsze. To przez co przechodzila nie bylo do opisania. Przyjaciele probowali ja pocieszyc zapoznajac ja to z nowymi ludzmi. Wczoraj ucieli jej skrzydla, a dzisiaj kaza juz latac... . Nikt nie potrafil zastapic jej JEGO... . Czasami spotykala go na ulicy a on sie do niej usmiechal po czym odwracal wzrok. Pare miesiecy pozniej dziewczyna dowiedziala sie ze jej milosc ma kogos nowego. Nie wytrzymala tego bolu, cierpienia, zlosci. Napisala mu list, dlugi na 4 strony po czym udala sie do swojego pokoju. Zza lozka wyjela pudelko z tabletkami. Polknela jego zawartosc prawie ze na raz. Zmeczona upadla na lozko ostatni raz spogladajac na zdjecie jej i chlopaka w ramce. "Kiedys bedziemy razem" szepnela i popadla w wieczny sen. Chlopak przyniosl jej kwiaty. Szkoda ze dopiero na jej grob... .